IZABELLA GUSTOWSKA

urban legend

 
 

fot. / photo
Kuba Cichocki, Katarzyna Dopierała, Ludwika Gnyp, Przemysław Parzysz, Magdalena Naskręt, Izabella Gustowska,
Izabella Gustowska, Adrian Diego Stan,
Bartosz Fasiecki, Monika Browarczyk, Barbara Piotrowska, Marianna Kurka,
Joanna Browarczyk, Magdalena Naskręt, Jędrzej Markiewicz, Jędrzej Markiewicz, Małgorzata Mikołajczyk,
Andrzej Fasiecki,
Beata Zimowiska, Marcin Melanowicz, Diana Lelonek, Maciej Reis, Paweł Ganecki, Helanowicz,
Monika Namerla


Akcja Izabelli Gustowskiej odbywała się w parku Sołackim, który sam w sobie jest
miejscem nie tylko historycznym, ale i mitycznym. O jego specjalnej roli w przestrzeni
Poznania, może zaświadczyć fakt, że jako jedyny miejski park w latach 50. zasłużył na imię
Stalina, a w czasie okupacji hitlerowskiej wstęp do niego miała jedynie ludność niemiecka.
Park bez zniszczeń przetrwał też dwie wojny, a dbały o niego zarówno władze niemieckie,
jak i polskie. Przez wielu mieszkańców jest on uważany za najpiękniejszy zakątek
Poznania, gdzie w urbanistycznej teraźniejszości można oddychać przyrodą i historią. 
Wszystko zaczęło się jednak o wiele, wiele wcześniej, pierwsze ślady ludzkiej bytności
na terenie Sołacza pochodzą z okresu kultury pucharów lejkowatych. Nazwa „Sołacz”
pojawiła się w źródłach pisanych pod koniec XIV wieku i dotyczyła młyńskiej osady nad
rzeką Bogdanką. Słowo „sołacz” wywodzi się od staropolskiego wyrazu „sol, sołek”
oznaczającego spichlerz. Sołacz jako podmiejska dzielnica willowa rozwinął się na
początku XX wieku, gdy w 1908 został włączony w granice Poznania. Dzielnica rozwijała
się pod okiem architekta Josepha Stübbena. Osią założenia była dolina Bogdanki, na której
podmokłych brzegach założono park w typie romantycznych ogrodów angielskich
(1908-1911). Zaprojektował go Hermann Kübe w formie elipsy, z licznymi pochyłościami,
alejkami, mostkami, wysepkami i stawem. Całość wywołuje wrażenie naturalnego tworu
przyrody, zieleń i ścieżki ukształtowane są na wzór łąk i leśnych polan, a staw obrośnięty
jest trzcinami i wierzbami. W 1912 roku w parku otwarto restaurację ustawioną na
półwyspie nad stawem. Pawilon restauracyjny przeniesiono z terenów Wystawy
Wschodnioniemieckiej (1911), gdzie pełnił funkcję winiarni. Obecnie po przebudowie
w latach 90. jest to restauracja i hotel Meridian.      
Po otwarciu restauracja funkcjonowała pod nazwą „Parkowa” lub „Sołacka” (po II wojnie
światowej – „Wypoczynek”, „Pod Strzechą”, „Piracka”) i przyczyniła się do wielkiej
popularności parku, gdy tuż obok na stawie pływały łódeczki. W czasie I wojny park nie
ucierpiał, a nowe polskie władze dbały o kontynuację jego wyglądu i atrakcyjności.
W okresie międzywojennym park Sołacki był dla mieszkańców Poznania malowniczym
i spokoj-nym miejscem spacerów, wypoczynku, ale i rozrywki, tak było też po drugiej
wojnie i jest do dzisiaj. Już przed wojną zaczęto organizować tam liczne koncerty, festyny,
dancingi, kiermasze i przedstawienia teatralne. Akcja Izabelli Gustowskiej łączy zatem
dwa elementy historii parku – rozrywkowy i romantyczny. Artystka urządzając przyjęcie
weselne w Meridianie dla 30 par „odgrzanych” nowożeńców stworzyła publiczny festyn
i przedstawienie teatralne. Jej sztuka, tak jak i sama artystka, jest żyjącą historią Sołacza.  

Paweł Leszkowicz

 

Podczas moich spacerów z psem, wielokrotnie podglądałam pary ślubne fotografujące się
w parku Sołackim.
Zakochani spacerowali, obejmowali się, całowali pod wierzbą, wykonywali taneczne
figury na mostku, byli weseli, zadumani czasem znudzeni. Częstym „rekwizytem” byli
świadkowie, druhny, dzieci, limuzyny, welony, pelerynki, kosze piknikowe, parasolki,
kapelusze, cylindry, butelki szampana, i oczywiście kwiaty, a nawet gołębie. Pomiędzy
parami przebiegały dzieci, psy, przejeżdżali rowerzyści, przechodzili zwyczajni
przechodnie.
Sołackie miłosne epizody przy użyciu profesjonalnego i prostego sprzętu filmowali
i fotografowali zawodowcy i amatorzy. Miesiące letnie i jesienne były prawdziwym
„wysypem” ślubnych sesji fotograficznych.
Ta wieloletnia obserwacja musiała więc wykreować nową legendę parku Sołackiego
jako miejsca miłosnych narracji, bo każda para to inna prywatna historia, każdy seans
fotograficzny to odmienna metoda pracy.
Tak więc zainspirowana stanem faktycznym – zaczynała się rodzić nasza wspólnie
budowana Legenda – Love Stories.
Przez Internet, ogłoszenia w „Gazecie Wyborczej” , a przede wszystkim przez towarzyską
szeptankę, otrzymałam zgłoszenia od licznych par z wieloletnim stażem małżeńskim, które
marzyły o prawdziwej ślubnej fotografii właśnie w parku Sołackim, jak i tych, które chciały
zamanifestować swoją odmienność, jak i tych, szczególnie młodych dziewczyn, które
chciały się przymierzyć do swojej przyszłej roli panny młodej. To dla nich – głównie
młodych kobiet – licytowałam „piękne suknie” na Allegro, otrzymywałam komentarze
i zabawne tzw. dobre rady.
I tak, 13 czerwca, w deszczowy dzień, przybyły pary ślubne, fotograficy, zawodowcy,
amatorzy, studenci z Katedry Fotografii i rodziny z cyfrowymi aparatami. Ruszyła
wielowątkowa sesja fotograficzna, w przebieralni, w łazience, w restauracji, a przede
wszystkim w parku Sołackim, na mostkach, pod wierzbami, w trzcinach, w lasku, na łące,
a nawet na torach tramwajowych.
Park Sołacki wypełnił się bielą i czernią ślubnych par, kolorem bukietów, obecnością
fotografików, kamer, aparatów fotograficznych, odblaskowych ekranów, rekwizytów
i oczywiście licznych obserwatorów. Muzyka Nino Roty z filmu Federico Felliniego
La Dolce Vita wypełniła przestrzeń parkowych alejek.Tak poprzez specyficzną aurę
miłosnych opowieści, fantazję młodych par, wyobraźnię fotografików powstawała
nowa legenda – Urban Legend – Love Stories.
Legenda ta miała swoje różne odsłony, wszyscy byliśmy uczestnikami i twórcami
tego „miłosnego spektaklu”, w którym piękno wygrywało lub przegrywało z tandetą,
prawda z iluzją, realność z teatrem, a wszystko rozpływało się w mglistym, deszczowym
dniu w sielankowej scenerii Sołackiego parku.
W realizacji projektu pomagało mi wiele osób, którym serdecznie dziękuję -
przede wszystkim Kindze Ludek, która przerabiała ślubne suknie, a także była autorką
pokazu ślubnych kreacji według własnego projektu - dziękuję także studentkom z Koła
Naukowego Ogrodników z UP pod opieką pani dr Agnieszki Krzymińskiej, które zrobiły
różnorodne bukiety ślubne, cukiernikowi Piotrowi Koperskiemu za pyszny ślubny tort,
Krzysztofowi Klawenhagen za udostępnienie Restauracji Meridian i czarnej limuzyny,
oraz paniom Grażynie Kosiorek, Mirze Skrudlik, Dorocie Grobelnej, Katarzynie
Czarneckiej, Joannie Gustowskiej oraz Ramanowi Tratsiukowi.
Jednakże przede wszystkim – dziękuję raz jeszcze przybyłym parom ślubnym,
fotografikom  i obserwatorom - prawdziwym kreatorom nowej Sołackiej Legendy –
Love Stories.

Izabella Gustowska